CIELECKA-CHOJAK ANNA jak zwykle wszyscy zwalili to na nerwy, przepisali beta-bloker i kazali pić jak serce bije! (Jak się później dowiedziałem, nie da się tego zrobić) nikt nie dba o stan pacjentów w tym gabinecie. Prawdopodobnie pracują tu tylko dublerzy lub po prostu źli ludzie.
Odradzam wizytę w tym szpitalu szczególnie na SOR. Osoby pracujące w rejestracji a szczególnie jedna Pani bardzo niemiłe, nieuprzejme, bagatelizują każdy problem, stawiają diagnozę nawet nie patrząc na pacjenta i odrazu odsyłają najlepiej do domu. Jak już udało mi się dostać na konsultacje z lekarzem oczekiwanie trwało prawie 4h. Mimo iż nie było nikogo w kolejce przede mną. Nie jestem w stanie samodzielnie chodzić oczywiście zero pomocy nie ma możliwości dostania wózka. Stan toalet dla pacjentów opłakany. Strach było tam wejść. Zero jakichkolwiek badań bo nikomu się nie chciało ich zrobić. Po 7h zostałam odesłana do domu jedynie z lekami. Na oddział nie przyjęta bo po co mają się mną zajmować. Mimo iż było podejrzenie zatorowości płucnej. Dodam że parę dni po tym trafiłam na SOR w Łodzi. Tam badania diagnoza i wdrożenie odpowiedniego leczenia zajęło im 2h od wejścia do wyjścia. Podsumowując, opieka żadna, pomoc żadna. Przyjechać można tu chyba tylko po to żeby umrzeć.
Mój lekarz powiedział kiedyś że do tego szpitala nie wszedł by nawet na kawę. Święte słowa bardzo prawdziwe.
W dniu wczorajszym w godzinach południowych udałem się na SOR z silnym bólem klatki piersiowej podeszłym do rejestracji i mówię pani że kuję mnie w klace piersiowej i nie mogę nabrać głęboko powietrza. Pani zapytała od czego mnie boli więc odpowiedziałem że nie wiem. I taką odpowiedź usłyszałem. Proszę się udać do
lekarza rodzinnego. Myślałem że
przyszedłem do szpitala, a nie po poradę. Po jakimś czasie dotarłem do przychodni lekarskiej gdzie odrazu mnie przyjęto i wykonano badanie EKG i zmierzono ciśnienie czego nie wykonano mi w szpitalu.
Trzy miesiące temu (18.06.2022) przyjechałam do szpitala z urazem ręki. Miałam wykonany rentgen nadgarstka. Lekarz ZBIGNIEW MATUSIAK stwierdził powierzchowny uraz przedramienia i zalecił altacet i opaskę. Ręka w dalszym ciągu bolała, po przyjeździe do Łodzi (mojego miasta rodzinnego) udałam się do pierwszego lepszego ortopedy. Okazało się, że ZŁAMANA JEST KOŚĆ łódeczkowata. Na rentgenie czarno na białym widać miejsce złamania. Później konsultowałam mój przypadek z jeszcze kilkoma specjalistami - każdy potwierdził złamanie. Niektórzy zalecali wyciągnięcie konsekwencji ponieważ brak należytej opieki od razu po urazie mógł spowodować przemieszczenie. Uraz jest dość konkretny – leczę się do dziś. Doszło również do uszkodzenia więzadeł i pęknięcia chrząstki trójkątnej (wszystko poparte badaniami).
NIE POLECAM TEGO SZPITALA.
Pracują tam osoby niekompetentne a także pozbawione empatii – w ciągu 2,5h mojego pobytu tam napatrzyłam się na totalną znieczulicę ze strony personelu. Starsza kobieta leżała na korytarzu jak mówiła od pięciu godzin i błagała, żeby ktoś zaprowadził ją do toalety. Wszyscy pracownicy tego szpitala mieli ją nie powiem gdzie.
OMIJAJCIE to miejsce szerokim łukiem ponieważ diagnoza dokonana przez tamtejszych lekarzy oraz ich zalecenia mogą spowodować więcej szkody niż pożytku.
A Pana Zbigniewa Matusiaka („specjalista chirurg”) bardzo proszę o uzupełnienie wiedzy ponieważ przez jego pseudo rozpoznanie, leczę rękę do dziś.
Po raptem 15min czekania, zajeto sie moim blachym przypadkiem, rana cieta dloni.
Bardzo mila i rzeczowa pomoc, pelne zaangazowanie i nie mowa tu o moim przypadku a o obserwacji jakosci pracy Pani ktora mnie opatrywala oraz calego zespolu.
Oddzial neurologiczny w szpitalu nie wyglada najlepiej. Do pani ordynator wchodzi sie jak na augiencje: wchodzi i stoi i rozmawia. Lekarze dyzurujacy powsciagliwi i nieprzyjemni. Polecam wyrzucenie niektorych rekwizytow z lat 70-tych. Nie zycze nikomu by tu trafil...